Chario Academy Sovran
Wrażenia odsłuchowe
Kilka tygodni temu Szanowna Redakcja zapytała, czy mam jakieś szczególne życzenia lub osobiste propozycje wyboru urządzeń do testu. Zwykle w zanadrzu czeka ich przynajmniej kilka, lecz tym razem starałem się podejść do sprawy bardziej pragmatycznie. Przywiązany od lat do brzmienia kolumn ATC, staram się odnaleźć i wybrać ich godnego następcę. „Godnego” oznacza nie tylko lepszego brzmieniowo, ale przede wszystkim równie wiarygodnego jako narzędzie recenzenckie.
Wytypowanie do odsłuchu kolumn Chario Academy Sovran miało właśnie taki podtekst. Zdobyły moją sympatię od pierwszego wejrzenia, a zaraz potem – po zapoznaniu się z założeniami konstrukcyjnymi oraz sposobem ich implementacji – nie mniejsze uznanie. Spodobały mi się zastosowane przetworniki własnej produkcji, zaplecze naukowe i filozoficzne (oczywiście wiem, że filozofia to również nauka, jednak inżynierom w tych sprawach ufam bardziej), a także elegancki i oryginalny wygląd. Przeanalizowałem cały szereg uwarunkowań technicznych, oczekiwań estetycznych, możliwości finansowych oraz własnej gotowości na zmiany w budowanym przez lata systemie. A oto efekt i podsumowanie tego procesu.
Chario Academy Sovran to zupełnie inna liga niż ATC SCM-35. To koncepcja znacznie mocniej osadzona w filozofii brzmienia oraz psychoakustyki. Odmienna estetycznie, odważniejsza, swobodniejsza, bardziej otwarta na odkrywanie i nowe doznania. Chario zabierają w swoją podróż, której odbiór i efekt będzie zależeć od otwartości na zmiany, poznawanie, smakowanie i przekonywanie się. Przygód, olśnień, a czasem i rozczarowań nie powinno zabraknąć. ATC bliżej do sprawdzonej, bezpiecznej i tradycyjnej szkoły brzmienia, która miała i nadal mieć będzie zwolenników wśród zawodowców i amatorów.
W pierwszym wrażeniu Sovrany zaskoczyły mnie dość neutralną i dynamiczną koncepcją brzmienia, kontrastującą z ich organicznym, ciepłym wyglądem. Jeżeli spodziewacie się plumkania, bulgotków czy zmiękczania, to uprzedzam, że tutaj ich nie znajdziecie. Chario bez ostrzeżenia przechodzą do konkretów i – co istotne – starają się zaimponować od samego początku.
Od pierwszego wieczoru zawładnęło mną wypełnienie pomieszczenia organicznie odczuwalnymi wibracjami, wywołującymi wrażenia zgoła pozasłuchowe. Muszę przyznać, że dla mnie to jeden z najważniejszych elementów brzmienia, w którym poszukuję nawiązań do słuchania muzyki w naturalnej akustyce sal koncertowych.
Efekt takiego budowania sceny dźwiękowej zasługuje na głębszą refleksję. Przede wszystkim jest jednym z elementów firmowej filozofii oraz wynika z realizowanych w projektach zasad psychoakustyki. Zgodnie z nimi duży nacisk położono na oddanie akustycznej i stereofonicznej natury niskich tonów. Może to tylko teoria, a może efekt żmudnie wypracowanej koncepcji rozmieszczenia i konfiguracji głośników w obudowach. W każdym razie, uzyskany efekt bardzo pozytywnie zaskakuje. Pokuszę się o porównanie ze świetnymi kolumnami Dynaudio Contour S 3.4 LE („HFiM 3/2016”). W obu projektach kopułki wysokotonowe znalazły się poniżej głośników średniotonowych. O ile w przypadku duńskich konstrukcji spowodowało to minimalne obniżenie sceny i dodało brzmieniu pewnej kameralności, to w przypadku Chario stereofonia nie ma takiego ograniczenia. Jest zamaszysta, a głębia wygląda wprost doskonale, zwłaszcza że jest potęgowana efektem lekkiego podniesienia sceny. Dokładniejsze odsłuchy pokazują, że takiej prezentacji znacznie bliżej do brzmienia na żywo niż przy poszerzaniu sceny kosztem jej głębokości. Sovrany grają tak, jakby nie miały obudów ani przetworników, a całe były jedynie drgającym powietrzem.
Kolumny zaskakują zdolnością oddania wrażeń przestrzennych, a przy tym potrafią zagrać dynamicznie i wyprodukować nieskompresowany dźwięk o wysokim natężeniu. Co ważne, zwiększaniu głośności nie towarzyszy wrażenie zbijania muzyki w pulsującą kulę. Scena pozostaje uporządkowana i wzorowo przestrzenna. Także i w tej kategorii istotną rolę odgrywa bas. Jest rzeczywiście potężny i znacznie dobitniejszy niż w przypadku zamkniętych obudów ATC. Jest go też dużo i może nawet wpływa na równowagę tonalną, a jednak z czasem okazuje się, że właśnie tyle ma go być. W moim zaadaptowanym pomieszczeniu nie odniosłem wrażenia nadmiaru niskich tonów. Cieszyłem się po prostu ich szczodrą obfitością.
Niski zakres pasma bez oporów poddaje się kontroli i dopiero elektroniczne efekty z najnowszego albumu Riverside „Eye of the Soundscape” prawie spowodowały poderwanie dywanu i wymusiły lekką korektę głośności. W rocku i elektronice efekty są naprawdę spektakularne. Kolumny zdają się wprost skrojone do progresywnych nagrań. Nadarzyła się więc okazja, by odświeżyć w pamięci przynajmniej części dyskografii grupy.
Takie granie wokół, a mnie w głowie głównie klasyka? Trochę tak jest, ale nie traktuję tego jako ograniczania się do jednego gatunku. I tym bardziej doceniam, że Chario grają w sposób zaplanowany przez konstruktorów. Tak właśnie odbieram i nazywam ich umiejętność odnalezienia się w zróżnicowanym repertuarze.
Powrót do klasyki działa jak wciśnięcie guzika. Brzmienie staje się akustyczne, czystsze i lżejsze. Mikrodynamika wychodzi z cienia; zaczyna kreślić szczegóły, delikatne wzory. Dźwięk staje się wykwintny i wiarygodny. Celnie trafia w oczekiwany klimat. W orkiestrowych tutti znów pokazuje swą mocną, dynamiczną stronę, dozując kontrolowaną energię. O nagraniach zwanych audiofilskimi, czyli czasem upiększonych i podretuszowanych, kolumny powiedzą prawdę. Te zrealizowane ze smakiem i bez przesady tak właśnie zabrzmią, ciesząc bliskością wokalistki, delikatnym pogrubieniem kobiecego głosu czy odczuwalnym przy uchu oddechem. Ale przekroczenie przez realizatora cienkiej granicy może przywołać efekt przerostu migdałka podniebiennego. Podobnie bezkompromisowe może być zderzenie z nagraniami słabymi, matowymi lub wyostrzonymi. Zapewne czynniki takie jak fizyczne rozdzielenie modułów, dobór przetworników oraz podział zwrotnicy sprawiają, że bas nie wpływa negatywnie na jakość i przejrzystość środka pasma. Po prostu, usłyszycie prawdę i nie zmieni tego wizualny urok drewnianych skrzynek.
Chario Academy Sovran zapewniają wysoki komfort obcowania z muzyką. Nie trzeba się obawiać przykrych niespodzianek, niekorzystnych zwrotów w estetyce i emocjonalnej stronie słuchania. Co dla mnie jest w tej sytuacji komfortem, dla innych może być przewidywalnością. Więc w tym sensie są i przewidywalne i godne zaufania, ale na pewno nie nudne. Muzyka odbierana za ich pośrednictwem nabiera wielowymiarowości. Bez problemu śledzimy kilka wątków, oceniamy jakość barwy, dynamiki, przejrzystości czy stereofonii. W każdym z tych aspektów włoskie zestawy spisują się bardzo dobrze i stwierdzenie to odnosi się do oczekiwań stawianych kolumnom z tej klasy cenowej.
Konkluzja
Chario Academy Sovran to kwintesencja brzmienia dojrzałego i przemyślanego. Są wyważone, a jednocześnie odważne. Bardzo mnie zaintrygowały i wpisuję je na krótką listę moich faworytów. Was natomiast zachęcam do spotkania z nimi. Nie będziecie zawiedzeni.