Music Hall Stealth

Stealth sprawnie radzi sobie z każdym repertuarem. Elektroniczny, akustyczny czy klasyczny – nie ma problemu, idzie przebojowo, nie potykając się. Gdy na scenę wychodzi wokalistka pokroju Jacinthy, ten styl specjalnie się nie zmienia. W brzmieniu ważnych jest przecież tyle spraw, że analizowanie nastrojów można zostawić na koniec. W sumie również tak uważam, choć podejrzewam, że nie każdy się ze mną zgodzi.

Music Hall gra w stylu ciężkich sztywnych konstrukcji i nie jest to styl muzycznych esów floresów. Bardziej konkret, tempo, dynamika i przejrzystość. A odsłuch tłoczeń 45 RPM katapultuje dynamikę na jeszcze wyższy poziom. Stealth imponuje umiejętnością panowania nad narowistym inwentarzem, brakiem bałaganu i utrzymaniem kontroli. Prezentowane barwy wynikają z neutralnego brzmienia i nie doszukałem się przesadzonego romantyzmu. W sumie to… w ogóle. Dla porównania: „DSOTM” Pink Floyd zabrzmiał spektakularnie pod względem dynamicznym – czysto, świeżo i rześko. Zegary wypełniły pokój, a wokaliza błyszczała niczym klejnot w koronie. W tej konwencji dobrze się również słuchało lekko matowego głosu Cassandry Wilson, z punktualnym i zróżnicowanym dynamicznie akustycznym akompaniamentem. Podejrzewam, że za tę lekko „studyjną” estetykę odpowiada wytypowana fabrycznie wkładka Ortofona.

Konkluzja

Music Hall Stealth z wkładką Ortofon 2M Blue to źródło dynamiczne, nieco ofensywne, skupione na skuteczności. Nie jest to brzmienie uniwersalne i łatwo wpadające jednym uchem, a wypadające drugim. Stawia raczej pewne wyzwania i angażuje słuchacza. W aktualnej cenie trudno mu wskazać godnego konkurenta.

Amerykański gramofon prezentuje także znaczny potencjał jako napęd, zwłaszcza że ramię ułatwia żonglowanie wkładkami. Stealth jest więc dobrą podstawą do dalszej rozbudowy o przetworniki prezentujące odmienne koncepcje brzmieniowe, które użytkownik, wedle własnego gustu, może dopasować do preferowanego repertuaru.

Paweł Gołębiewski
Hi-Fi i Muzyka 09/2024

Przejdź do strony z całością recenzji